List do Gucia #1

Kochany Synku! Postanowiłam pisać do Ciebie listy. O ile będziesz mieć ochotę zaglądaj do nich.
 
Na każdym etapie swojego życia odnajdziesz w nich nowy sens, inne spojrzenie, a kiedyś (mam nadzieję) zrozumienie. Zrozumienie dla mnie, twojej mamy, twojego taty, świata. Przemyślenia które pozwolą Ci być silniejszym i lepszym człowiekiem, chłopcem, nastolatkiem, mężczyzną, ojcem, dziadkiem, a kto wie może doczekasz się i prawnuków :)
   Zaczynam je pisać też dlatego, że chwile są bezlitośnie ulotne. Czas pędzi jak pendolino. Chciałabym kiedyś jak zadasz pytanie "mamo a jak ja w ogóle powstałem, gdzie i kiedy. Jak to było jak byłem malutki...?" chciałabym umieć na nie odpowiedzieć z najdrobniejszymi szczegółami. Choć masz już 10 miesięcy to wiem, że bez tego (pisania) nie dam rady zapamiętać wszystkiego!

Podobno dzieci rodzi się dla świata i innych. W tym temacie egoizm nie powinien mieć wstępu do serca i głowy. Na szczęście przez ponad 9 miesięcy byłam na tyle egoistyczna, że mogłam nosić Ciebie zawsze przy sobie. Schowałeś się do małej kieszonki tuż pod moim pępkiem. Tam uwiłeś gniazdko, w którym było milutko i tak ciepło, że myślałeś, że nic lepszego być nie może. Z czasem przybywało Ci centymetrów i gramów. Tak gramów! Wyobraź sobie, że byłeś malutki jak hmmm ziarenko kaszy, z czasem byłeś jak fasolka, później jak czereśnia, śliwka, jabłko, melon..... a na końcu ważyłeś 3656 kg! To dość duży arbuz. Jak idę do sklepu po arbuza to nigdy nie wynoszę takiego który waży aż tyle!
 Z okolic mojego podbrzusza wyruszyłeś w drogę ku górze, wypychała Cię sąsiadka zwaną macicą ;) nie pytaj jeśli jeszcze nie wiesz, hasło to rozwieje pewna miła Pani w szkole na biologii! Byłeś tak wysoko jak tylko się da, w ostatnich miesiącach mieszkania w moim brzuszku miałeś okazję kopać mnie w żebra. W tym czasie zbliżyłeś się do mojego serduszka jak nikt inny wcześniej.

Taak, czas ciąży z Tobą był dla mnie piękną wędrówką. Dziękuję Guciu za to. Za pierwsze ruchy, gdzie nie do końca wiedziałam czy to Ty, czy znów coś za dużo zjadłam. Za kopniaki, gdzie wiedziałam dokładnie, że to Ty ;) Ten czas choć ciężki był wyjątkowy, był wyłącznie nasz. Twój i mój.

Komentarze

  1. Gucio bedzie dumny ze swojej mamy, ze tak pieknie pisze i ze ma super bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że to jest trochę tak: 50% sukcesu to zakupy a 50% to zaopatrzenie naszej kuchni. Od dłuższego czasu walczę z nadwagą, która jest bardzo dokuczliwa i korzystam z różnych przepisów, które znajduję w necie np. ostatnio gotuję z kcalmar.com/blog i jestem zadowolona do tego ćwiczenia, mam nadzieję, że będzie sukces :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Można tylko pozazdrościć takiej mamy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuje za komentarz :)

Popularne posty z tego bloga

Schudnąć!

4 dzień diety // wczorajsza niespodzianka

Sposób na idealną Figurę ? oczyszczanie!